Kilkadziesiąt fragmentów amerykańskiego bombowca B-17, który spadł do Zalewu Szczecińskiego, odkryto podczas ubiegłorocznych badań miejsca katastrofy. We wtorek przedstawiono wyniki poszukiwań. Studenci Politechniki Morskiej szukali części metalowych, mówi Izabela Bodus-Olkowska z Politechniki Morskiej.
– Wydaje nam się, że naturalnie były to szczątki samolotu, który właśnie tam się rozbił i uległ rozpadowi, ale nie możemy wykluczyć, że są to pozostałości np. po transporcie morskim, w postaci kotwic, łańcuchów, czy beczek, które mogły wypaść po prostu – mówi Izabela Bodus-Olkowska.
Samolot, który rozbił się w Zalewie Szczecińskim podczas bombardowania Fabryki Benzyny Syntetycznej w Policach, był wyjątkowy, mówi Aleksander Ostasz dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.- Ten samolot prowadził całą formację tych 149 maszyn. Był wyposażony w specjalny radar. Z tej 11 osobowej załogi 7 osób to byli oficerowie, trzech to byli podoficerowie, o randze tego samolotu świadczy fakt, że na pokładzie był również pułkownik.
Podczas badań zlokalizowano skrzydło z dwoma silnikami. Przebadano kilkaset metrów kwadratowych Zalewu Szczecińskiego. Dodatkowo znaleziono kadłub niewielkiej jednostki.
Źródło/RadioSzczecin.pl