8.1 C
Szczecin
6 maja 2024
Powiat Koszaliński Wiadomości

Natalia ze Lwowa: w pociągu do Przemyśla był niesamowity ścisk, kilka osób zasłabło

Natalia z dwojgiem dzieci ze Lwowa przyjechała pociągiem do Przemyśla i stamtąd busem dotarła do Koszalina, do ukraińskich przyjaciół, mieszkających i pracujących w tym mieście od kilku lat. „W pociągu był niesamowity ścisk, płacz dzieci, kilka osób zasłabło” – mówiła PAP Ukrainka.

Do Koszalina pani Natalia z dwojgiem dzieci przyjechała, bo tu mieszkają i pracują od kilku lat przyjaciele, którzy przyjęli ich pod swój dach. Na dworcu we Lwowie pożegnała się z mężem, bo go jeszcze nie wysłali na wojnę, czeka na powołanie. Perony były pełne ludzi. Pani Natalia widziała, jak wielu zostawia na nich walizki, bo z nimi nie mieli szans na wejście do pociągu. Ten sam bezpański los spotkał wiele kotów, psów.

„Jechałam z dziećmi pociągiem do Przemyśla. Przejazd był bezpłatny, wszystkie miejsca siedzące i stojące były zajęte. Człowiek był na człowieku. I tak przez 13 godzin podróży. To była katastrofa. Dzieci płakały, brakowało powietrza, kilka osób zasłabło” – relacjonowała pani Natalia.

Zaznaczyła, że po ukraińskiej stronie jej i dzieciom wbito pieczątki do paszportu, potwierdzające przekroczenie granicy państwa. Dopiero w Polsce była kontrola graniczna i dwie kolejki – jedna dla tych, którzy nikogo nie mają w Polsce, a druga była dla tych, co mają rodzinę, znajomych i gdzie się zatrzymać. „Polacy przyjęli nas bardzo dobrze, dali nam jeść, była kawa, dzieci dostały zabawki. Mogliśmy trochę odpocząć” – powiedziała pani Natalia.

Do Koszalina przywiózł panią Natalię i jej dzieci znajomy, który z Przemyśla odebrał też swoją siostrę i jej sześciomiesięczne dziecko. „Busem do Koszalina jechaliśmy 10 godzin. My wysiedliśmy, a oni pojechali dalej” – mówiła Ukrainka.

„Na Ukrainie zostawiłam wszystko. Przyjechałam tu ze Lwowa z malutką walizeczką. Z kilkoma rzeczami dla siebie, dzieci. To co mam, to mam na sobie. Zawsze chciałam zobaczyć Polskę, odwiedzić Warszawę, ale nie tak, nie przez wojnę” – powiedziała PAP pani Natalia, w której ramionach spała mała Adelina.

Uchodźczyni wojenna mówiła PAP, że jej syn i córka od początku wojny dopiero tu w Koszalinie, w którym są od wtorku, normalnie śpią.

„We Lwowie, gdzie niby jeszcze spokojnie, gdy wyjeżdżaliśmy syreny alarmowe wyły pięć, sześć razy dziennie. Trzeba było uciekać do piwnicy. Od godz. 20 do godz. 7 rano trzeba siedzieć cicho, nie włączać światła, nie wychodzić na dwór. Był strach. W sklepach zaczynało brakować towaru, można było płacić tylko gotówką. Coraz więcej bankomatów nie wydawało pieniędzy” – mówiła pani Natalia.

Potwierdziła przekazywane w mediach doniesienia, że coraz więcej osób z tej części Ukrainy, gdzie są walki, przyjeżdża do Lwowa i do okolic. „Migracja jest duża. Ludzie uciekają z tych okupowanych miast m.in. z Kijowa, z Charkowa, z Chersonia. Moja rodzina też prosiła, żebym udostępniła im swoje mieszkanie we Lwowie, skoro wyjeżdżam i będzie stało puste. I takich sytuacji jest mnóstwo” – zaznaczyła.

Źródło/PAP

Related posts

Dodatkowe kilkanaście miliardów złotych dla samorządów

JK

Nie żyje Mirosława Masłowska. Była posłanka PiS miała 80 lat

KM

Czy miasto planuje zamknąć Estakadę Pomorską?

Admin

„Puls Biznesu”: Japoński BGK wraca do Polski

JK

Ziobro: kompletnie zmieniliśmy filozofię myślenia o zakładzie karnym, o służbie więziennej

AZ

Premier Ukrainy: bezpieczeństwo energetyczne tematem rozmów z Mateuszem Morawieckim

AZ

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie