21.2 C
Szczecin
28 kwietnia 2024
Kultura Powiat Szczecinecki

Wielkanoc w czasie epidemii. Ks. Jacek Lewiński

Pandemia koronawirusa mocno zmieniła nasze życie. Wpłynęła również na tegoroczne Święta Wielkiejnocy. Jak nie tracić wiary i godnie przeżyć ten czas? Czy zwyczaj święcenia pokarmów przestał być już potrzebny? Skąd czerpać nadzieję, kiedy dookoła dzieją się straszne rzeczy? Odpowiada ks. dr Jacek Lewiński, proboszcz parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinku.

To wyjątkowy czas w Kościele. I to będą wyjątkowe Święta.

– Na pewno mamy “stan wyjątkowy”, jeśli chodzi przeżywanie naszej wiary. 

Jesteśmy zamknięci w domach. Udział w Mszach św. jest mocno ograniczony. Czy tę sytuację możemy do czegoś porównać, odnieść do jakichś wydarzeń z przeszłości Kościoła? 

– Pewnie były podobne sytuacje, ale wiązały się z innymi niebezpieczeństwami. Jeśli były wcześniej jakieś zakazy czy brak możliwości uczestniczenia w Mszy św., wówczas przeważnie wiązało się to z różnymi sankcjami, innego rodzaju ryzykiem. Dzisiaj to zdrowy rozsądek podpowiada, by zostać w domu. Nasza wiedza na temat rozprzestrzeniania się epidemii jest większa niż kiedyś. Dla nas na pewno jest to sytuacja trudna. Coś, czego nasze pokolenie wcześniej nie przeżyło.

O tym, że epidemia zamyka drzwi kościołów, wiedzieliśmy na przykładzie Włoch długo przed ograniczeniami wprowadzonymi w Polsce. Jak Ksiądz wtedy odbierał te doniesienia?

– Kiedy niebezpieczeństwo było daleko, łatwiej dokonywało się ocen. Teraz jest inaczej. Ale obecnie te oceny wobec naszego uczestnictwa w liturgii też mogą być różne. Można pewnie dyskutować i słuchać różnych stron. Natomiast warto, i o tym ostatnio przypominał Episkopat, zaufać Kościołowi. Tak więc ufajmy i próbujmy ufać. Wiemy, że niebezpieczeństwo jest realne. Dlatego kierujmy się także rozumem, który również jest darem Boga i jeśli się dobrze nim posługujemy, to może być szalenie ważnym narzędziem. Oczywiście nie jest to wszystko łatwe. Ani dla tych, którzy podejmują te decyzje, ani dla osób, które muszą się im podporządkować.

Brakuje Księdzu ludzi, pełnego kościoła w niedziele?

– Nieraz się zdarza, np. w dzień powszedni, że w Mszy św. uczestniczy niewiele osób. Ale w niedzielę parafian jest znacznie więcej. W trakcie Triduum Paschalnego wiernych zawsze było stosunkowo dużo. A przed nami świętowanie z praktycznie pustym kościołem… To będzie trudne. Bardzo nam brakuje naszych parafian. 

Jak więc godnie przeżyć ten trudny czas, czas bez Eucharystii?

– To nie jest tak, że Eucharystii nie ma, ona jest przez nas księży celebrowana. I Pan Bóg ze swoją łaską przychodzi. Ale to też nie jest zwykła sytuacja. Normalnie Eucharystię celebrujemy z Kościołem. A teraz w jakiś sposób również przeżywamy pewien brak. To dla nas wszystkich strata… Nie chcielibyśmy, żeby to wszystko tak wyglądało, jednak fakty są inne. Z drugiej strony, ta trudność może być dla nas wszystkich szansą. 

Szansą na co?

– Właśnie teraz mogą dokonać się różne ważne rzeczy. Kiedy jesteśmy czegoś na jakiś czas pozbawieni, możemy odkryć prawdziwą wartość tego, za czym tęsknimy. Jesteśmy pozbawieni udziału w Eucharystii, mamy poważną trudność w korzystaniu z sakramentu pokuty,  Komunii św. Warto w tym momencie pamiętać o tym, o czym przypomina nam Katechizm Kościoła Katolickiego, że Pan Bóg związał się z sakramentami (i to dla nas łaska), ale nie związał się sakramentami. Kiedy ich przyjęcie jest niemożliwe lub bardzo utrudnione, On przychodzi na inne sposoby. Szuka innych dróg. My z kolei możemy odkryć wartość tego, co do tej pory było w zasięgu ręki a co, być może, traktowaliśmy trochę powierzchownie.

Jak to można rozumieć?

– Można to porównać do zwykłych, międzyludzkich relacji. Jeśli przebywa się z kimś w domu przez cały czas, bywa wtedy, że na tej fizycznej obecności relacja może się skończyć. Ale jeśli np. kogoś na chwilę zabraknie, jest okazja, aby tej relacji bliżej się przyjrzeć. I kiedy pojawia się tęsknota, można zastanowić się, o co tak naprawdę chodzi. A zatem ten brak jest na pewno szansą do pogłębienia relacji z Bogiem. To czas, by zapytać siebie: jaka jest moja wiara? Czy chciałbym, aby była głębsza? Właśnie o to możemy się teraz zatroszczyć. Jesteśmy pozbawieni różnych rzeczy, ale nie jesteśmy pozbawieni relacji z Bogiem. Możemy się z Nim spotkać w osobistej modlitwie. To jest teraz najważniejsze.

Transmisje, czy to internetowe, czy telewizyjne, mogą w tym pomóc?

– Relacja z Bogiem w osobistej modlitwie jest czymś, czego nigdy nie jesteśmy pozbawieni. Ona może być żywa i dynamiczna, a czasem trudna. Jednak jest możliwa zarówno jako dar, jak i wyzwanie – tak jest z relacjami. A wszelkie pomoce techniczne, które dziś istnieją, oczywiście nam tego nie zastąpią, ale mogą nam w tym pomóc. Warto z nich zrobić użytek. 

Tylko jak przeżywać spotkanie z Bogiem przed monitorem albo przed ekranem telewizora? Wydaje się to wręcz niemożliwe.

– Warto pamiętać, że jeśli chodzi o Msze św. to nie są retransmisje. To coś, co dzieje się w danej chwili, i jeśli nie mogę być w tamtym miejscu, z tamtymi ludźmi fizycznie, mogę się z nimi duchowo zjednoczyć. Tu nie chodzi o wywołanie emocji, jak w trakcie transmisji meczu piłki nożnej, ale o doświadczenie duchowe. Dlatego, jeśli chcemy wziąć udział w takiej transmisji, zarezerwujmy sobie czas, nie róbmy innych rzeczy, nie gotujmy nic, nie pijmy kawy… Usiądźmy i spróbujmy zaufać, że w tej chwili ze swoją łaską przyjdzie do nas Bóg. Jednocząc się w celebracji z naszymi braćmi i siostrami, spróbujmy też poprosić o to w modlitwie. Przyjąć Komunię duchową.

Tegoroczne Triduum Paschalne, jak nigdy przedtem, spędzimy właśnie przed telewizorem lub komputerem… 

– Warto przypomnieć, że Triduum nie jest świętem nakazanym. Mimo to, wiele osób będzie odczuwać ten brak. Niestety nie ma gotowej recepty, jak mamy ten czas przeżywać. Na pewno można skorzystać z rozmaitych transmisji. Nasz biskup wydał wskazania dotyczące przeżycia tego czasu w rodzinie. Warto się nimi kierować. Dobrze znaleźć czas na osobistą modlitwę. Jeśli ktoś chce, oczywiście przy zachowaniu wszystkich możliwych środków bezpieczeństwa, może przyjść na chwilę do otwartego przez cały dzień kościoła. Można też czytać Pismo Święte, rozważać fragmenty Ewangelii, opisujące wydarzeni, które przeżywamy w tych dniach. Zgodnie z zaleceniami biskupa, w Wielki Piątek, można wyeksponować w domu krzyż, położyć go na stole przykrytym białym obrusem; można rozważać mękę i śmierć Pana Jezusa, np. rozważając stacje Drogi Krzyżowej. Indywidualnie lub jeśli to możliwe – z rodziną.

A co ze święconką? Wiadomo, że nie będzie błogosławienia pokarmów. Czy to oznacza, że ten ważny wielkanocny zwyczaj nagle stracił na wartości?

– Z jednej strony szkoda, że tego błogosławienia pokarmów w kościele nie będzie, ale z drugiej, to także jest dla nas szansa i wyzwanie. Czasem urastało to do czegoś najważniejszego, a tak nie jest. Mimo wszystko, dobrze jest ten koszyczek zrobić. Szkoda ten piękny zwyczaj stracić. W każdej parafii powinna być udostępniona modlitwa błogosławieństwa. Ktoś z domowników, głowa rodziny, mama, tata – będzie mógł pobłogosławić pokarmy na początku wielkanocnego śniadania. Dzięki temu, że z koszyczkiem tym razem nie pójdziemy do kościoła, możemy zobaczyć, że kiedy tej święconki zabraknie, to nasze Święta się nie zawalą. Koszyczek jest ważny, ale nie jest istotą Wielkanocy.

Po Wielkiej Sobocie przychodzi Niedziela.

– To jest najważniejsza z niedziel w ciągu roku. Wszyscy wtedy zasiądziemy do wielkanocnego śniadania. I znowu: dobrze ten czas przeżyć nie jako wydarzenie kulinarne, tylko religijne. To nasze spotkanie przy wielkanocnym stole może się stać taką liturgią domową, z odczytaniem Słowa Bożego, ze wspólną modlitwą. To wspomniane przed chwilą błogosławieństwo pokarmów zawiera gotowy „scenariusz” na wielkanocne śniadanie, gdy chodzi o część modlitewną. Gdybyśmy chcieli świętować z naszymi rodzinami w takim wymiarze duchowym także wtedy, kiedy skończy się już epidemia, to byłoby wspaniale.

Tylko jak mamy się cieszyć z Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego, kiedy przez epidemię ograniczone będą relacje rodzinne? Nie będzie można pójść do kościoła? To radosny czas, ale jakby się rozejrzeć dookoła, dzieją się straszne rzeczy.

– Nie chodzi o to, żeby się teraz czarować i mówić, że wbrew temu, co się dzieje dookoła, to my mamy się cieszyć. Ale z drugiej strony – tak jest. Bo to, co najważniejsze, właśnie się wydarza w Wielkanocną Niedzielę. Jezus zmartwychwstał, nie opuścił nas. I znów możemy w tym naszym poczuciu straty, którą na pewno będziemy w jakiś sposób przeżywać, sięgnąć głębiej. Że tej radości, którą świętujemy co roku, życząc bliskim “Wesołego Alleluja!” trzeba poszukać tam, gdzie ona faktycznie jest. W tym, że Pan Jezus naprawdę umarł za nas i zmartwychwstał. Za mnie i dla mnie. Że naprawdę daje mi nowe życie, że Zmartwychwstały żyje i jest cały czas obecny przy nas, w naszej rodzinie. Teksty Ewangelii na Niedzielę Wielkanocną wyraźnie o tym przypominają. Tak jak był z uczniami w drodze do Emaus, kiedy pokazywał się im w wieczerniku, podobnie jest obecny z nami. To nie jest tylko takie zwykłe pocieszenie na ten trudny czas. Ale właśnie teraz, kiedy jesteśmy pozbawieni różnych rzeczy, możemy odkryć prawdziwe źródło radości. Zobaczyć, co, albo lepiej – kto jest jedynym, pewnym oparciem w naszym życiu. Że to jest Zmartwychwstały Jezus Chrystus. Tak jak uczniowie w drodze do Emaus możemy być zmieszani i nie wiedzieć, o co chodzi. Ale On przychodzi do nich, wyjaśnia im pisma i oczy im się otwierają. I możemy mieć taką nadzieję i ufność, że nasze oczy też mogą się otworzyć. 

Myślał Ksiądz już o tym, jak to będzie, kiedy epidemia się skończy? Czekają nas w Kościele jakieś zmiany?

– Te pierwsze chwile pewnie będzie można porównać do spotkania z kimś, na kogo czekaliśmy i kto właśnie wrócił z dalekiej podróży. Myślę tu o tych osobach, które mają to doświadczenie spotkania z Bogiem w Eucharystii. Dla nich obecny czas jest czasem tęsknoty i czekania. Z kolei dla osób, które do tej pory nie przeżywały głęboko liturgii i spotkań z Bogiem w sakramentach, może to być czas szansy. Na oczyszczenie, pogłębienie, przebudzenie. Co będzie potem? Na razie myślimy o tym, co jest teraz. Łaska Boża jest na dzisiaj. Bóg przychodzi w dzisiejszych okolicznościach. I na pewno przychodzi, trzeba o tym pamiętać. Potem też na pewno będzie obecny i będziemy się wówczas zastanawiać, o co mamy Go prosić, jak mamy się z Nim spotkać… Pewnie z jakąś niepewnością patrzymy na to, co przed nami. To oczywiste, że nie chcielibyśmy takiego czasu. Jednak go mamy. Jak ten czas przeżyjemy? Czy go nie zmarnujemy? Wiele zależy od nas. 

(sz)

Źródło: https://szczecinek.com/artykul/wielkanoc-w-czasie-epidemii/947510

Related posts

Zagospodarują dawną kuźnię i remizę na „Kuźnię Talentów”. Rewitalizacja zabytków za sprawą eurofunduszy

Admin

4,3 mln zł na projekty dobrosąsiedzkie przeznaczyło PSE w 2021 roku

AZ

Szczecin/ Festiwal Czytania im. Wojciecha Pszoniaka „Odkrywcy Wyobraźni” – od piątku

JK

Maturzystka, uchodźczyni z Ukrainy: dla mnie egzamin był trudny, bo języka polskiego zaczęłam się uczyć dopiero w Polsce

AZ

Dodatkowe 250 tys. zł dla szpitala

Admin

Jak w weekendy ominąć wąskie gardło na węźle Szczecin Kijewo?

BS

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie