Blisko 500 razy udzielili pomocy zachodniopomorscy ratownicy medyczni od poniedziałkowego popołudnia do wtorku rano – prawie 150 interwencji dotyczyło urazów po upadku na oblodzonych nawierzchniach. Dyspozytorzy i pracownicy pogotowia przyznają, że był to dyżur podobny do nocy sylwestrowej.
„Od poniedziałku po południu ratownicy medyczni w regionie mieli ręce pełne pracy. Związane to było oczywiście z bardzo dużym oblodzeniem dróg i chodników. Najgorzej sytuacja wyglądała w poniedziałek godzinach między 13.00 a 18.00. Interwencji było bardzo dużo aż do wtorkowego poranka” – przekazała we wtorek rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Paulina Heigel.
Jak dodała, w od godz. 13.00 w poniedziałek do 7.00 we wtorek w woj. zachodniopomorskim ratownicy udzielili pomocy blisko 500 razy, z czego prawie 150 interwencji dotyczyło urazów, do jakich doszło wskutek poślizgnięcia się na oblodzonych chodnikach, skwerach czy schodach.
„Ze względu na bardzo dużą liczbę pacjentów w poniedziałek po południu czas oczekiwania na zespoły ratownictwa medycznego był wydłużony. Pomagali nam strażacy ale też Gryfińskie Stowarzyszenie Ratownicze” – wskazała Heigel.
W Szczecinie interwencje konieczne były w całym mieście, m.in. na ul. Dembowskiego, gdzie potrącony został 13-letni chłopiec, a sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Chłopiec trafił do szpitala z urazem kończyny dolnej. Na ul. Szafera z kolei w tym samym miejscu i niemal w tym samym czasie upadła kobieta, a obok niej mężczyzna jadący na rowerze. Kobieta doznała urazu głowy, mężczyzna trafił do szpitala ze złamaną nogą.
„Pracy było naprawdę mnóstwo, był to bardzo wymagający dyżur. Sami dyspozytorzy i ratownicy medyczni przyznają, że wyglądał podobnie jak w noc sylwestrową, która jest zawsze najbardziej pracowitym czasem w ciągu całego roku” – podkreśliła rzeczniczka pogotowia.
W Zachodniopomorskiem sytuacja pogodowa poprawiła się ze względu na wzrost temperatury, nie ma też ostrzeżeń przed marznącymi opadami.
Źródło/PAP